Następny deserek ze starego zeszytu. Taką leguminę, bo akurat taka nazwa widnieje nad przepisem, często robiła moja mama. Wiadomo jak to na wsi zawsze świeże jajeczka, bez dodatkowych pasażerów. U mnie też teraz nad produkcja, więc szukam przepisów zapomnianych a ze sporą ilością jajeczek.
Jak dla mnie to smak dzieciństwa :)
Składniki:
8 jajek
półtorej szklanki cukru
50 g żelatyny
1 galaretka czerwona
2 łyżeczki kakao
1 cukier waniliowy
Żelatynę rozpuszczamy w półtorej szklanki wrzącej wody, i dzielimy na trzy porcje ( przelewamy w trzy szklanki )
Galaretkę rozpuszczamy według przepisu na opakowaniu.
Tortownicę lub tak jak u mnie naczynie żaroodporne, smarujemy masłem.
Jajka użyte do przepisu porządnie myjemy, ja dodatkowo przelewam je wrzątkiem i robimy deser.
Jajka użyte do przepisu porządnie myjemy, ja dodatkowo przelewam je wrzątkiem i robimy deser.
Pierwsza warstwa: ubijamy 4 białka i pół szklanki cukru na sztywno, dodajemy porcję żelatyny może być letnia, ubijamy chwilkę i wylewamy na dno naszego naczynia, wstawiamy do zamrażarki by nam szybko zastygło.
Druga warstwa: ubijamy 4 białka i pół szklanki cukru na sztywno, dodajemy kakao a następnie porcję żelatyny, wykładamy na pierwszą warstwę i też do zamrażarki.
Trzecia warstwa: 8 żółtka i pół szklanki cukru oraz cukier waniliowy ubijamy aż rozpuści się cukier, dodajemy ostatnią porcję żelatyny, wykładamy na drugą warstwę, wkładamy ponownie do zamrażarki by się dobrze skrzepło. Na wierzch wylewamy chłodną galaretkę a następnie możemy już chłodzić w lodówce.
Jeżeli bardzo się boimy tych surowych jajek, możemy wszystkie warstwy ubijać na parze, wiadomo troszkę dłużej to zejdzie ale będziemy czuć się bezpieczniej.
SMACZNEGO